Nie wyobrażam sobie pedalboardu współczesnego gitarzysty bez dobrego delaya. Oczywiście to wyłącznie osobiste preferencje, jednak sprawiły one, że przez wiele lat wielokrotnie wymieniałem swoje kostki i urządzenia, kierując się przy tym nie tylko kwestią brzmienia, ale także funkcjonalnością. Jako miłośnik analogowych sprzętów, sercem zawsze byłem najbliżej efektów taśmowych, jednak braki w funkcjonalności powodowały, że zwykle kończyłem na cyfrowym multiefekcie. I tutaj pora przedstawić głównego bohatera dzisiejszego artykułu - taśmowy delay marki T-Rex.
Czytaj dalej w infomusic.pl.
Testował: Szymon Chudy