Kim są This Summit Fever?
This Summit Fever to heavy fuzz rockowy duet z Midlands w Wielkiej Brytanii. Gareth Ayres (Gaz) gra na perkusji, a ja (Andy Blackburn) gram na gitarze i śpiewam. Gaz jest nowym członkiem zespołu, ale znamy się od około 25 lat i mimo że graliśmy w wielu różnych zespołach, to po raz pierwszy gramy razem w jednym. Nasz debiutancki album wydaliśmy w kwietniu 2025 roku nakładem Majestic Mountain Records – na winylu, CD i w wersji cyfrowej.
Nazwa zespołu została zainspirowana książką, którą przeczytałem – „Into Thin Air” autorstwa Jona Krakauera. Używa on określenia Summit Fever (gorączka szczytowa), by opisać alpinistów tak obsesyjnie zafiksowanych na zdobyciu szczytu Mount Everest, że są gotowi ryzykować własne życie. Uznałem, że to mocne przesłanie – i postanowiłem je wykorzystać.
Co inspiruje This Summit Fever?
Dla mnie (Andy) muzyka i sztuka w ogóle to forma komunikacji. To sposób, w jaki możemy przekraczać bariery językowe i łączyć się z innymi na głębszym poziomie. Zawsze przyciągały mnie piosenki, które mówią coś o ludzkiej kondycji – takie, które sprawiają, że czuję się mniej samotny albo uczą mnie innego spojrzenia na świat. Kiedy tworzę muzykę i piszę teksty, to pewnego rodzaju terapia. Sposób na poradzenie sobie z jakimś trudnym okresem lub melancholią w moim życiu. Nie możemy być szczęśliwi przez cały czas – smutek i złość to ważne emocje, bo nadają szczęściu perspektywę. Jak możemy naprawdę zrozumieć szczęście, jeśli nie doświadczamy smutku?

Z jakiego sprzętu Orange korzysta This Summit Fever?
Zaczynałem od wzmacniacza Tiny Terror i bardzo go lubię. To wersja sygnowana przez Brenta Hindsa. Przez kilka lat używałem go razem z ogromnym pedalboardem i stojącą kolumną głośnikową Orange 2x12. Niestety, pedalboard ważył prawie tyle co ja, więc wnoszenie go po schodach w klubach przestało mi się podobać. Zaryzykowałem i kupiłem Line 6 Helix oraz Orange Pedal Baby. I uwielbiam to połączenie! Dla mnie to teraz idealny zestaw. Nie ryzykuję przepukliny przy przenoszeniu sprzętu, a brzmienie jest absolutnie rewelacyjne. Kocham też swoją stojącą kolumnę 2x12 – to jedna z tych nowszych, lekkich wersji. Głośniki mają świetną, klarowną barwę i doskonale radzą sobie z efektami na niskich i wysokich oktawach, co jest dla mnie kluczowe. Uwierzyłbyś, gdybym powiedział, że grałem na setkach różnych kolumn w życiu? Żadna nie była tak dobra jak moja Orange 2x12.
Plany na przyszłość z Orange?
Mój obecny setup to: gitara, która idzie do Line 6 Helix. Helix dzieli sygnał – jedna część trafia przez kilka efektów do Orange Pedal Baby, odpowiadającego za brzmienie gitary, a druga przechodzi przez efekt obniżający oktawę i trafia do standardowego wzmacniacza basowego. Są cztery rzeczy, które bardzo chciałbym mieć: jedną z głów Orange Terror Bass wraz z ogromną kolumną OBC 8x10 – co zupełnie przeczy temu, co mówiłem o moim lekkim zestawie gitarowym. Ale te basowe kolumny to potwory. Grałem na jednej podczas Stoomfest 2024 i dosłownie zwiało mi skarpetki! Chciałbym też mieć kolumnę 1x15, żeby używać jej razem z moją gitarową 2x12 – wtedy miałbym coś w rodzaju stacka Orange, choć nie takiego, jaki zwykle widzisz na scenach. Moje gitarowe brzmienie jest mocno nastawione na niskie częstotliwości, więc 1x15 dodałaby jeszcze więcej głębi. Może to byłby przesyt – ale chciałbym to sprawdzić. I wreszcie, bardzo chciałbym mieć jeden z nowych wzmacniaczy Orange Gain Baby. Super, że seria „baby” została rozwinięta – dziś wielu muzyków chce podróżować z lekkim sprzętem. Orange to jedna z tych marek, które naprawdę słuchają swoich artystów i dostosowują się do ich potrzeb.

Co oznacza dla Ciebie Orange?
Pierwszy raz zobaczyłem wzmacniacz Orange podczas występu Black Sabbath w „Paranoid” na Beat-Club. Zdecydowanie przyciągał wzrok, ale także brzmiał rewelacyjnie. Jestem ogromnym fanem Black Sabbath, więc to wtedy zaczęła się moja fascynacja marką Orange. Od tego czasu widziałem takich gitarzystów jak Andreas Kisser z Sepultury, który grał na Orange, a także Matt Pike z Sleep i High On Fire. Jestem też dużym fanem Marcusa Kinga, a jego sygnowany wzmacniacz jest genialny. Jako młody gitarzysta niestety nie stać mnie było na Orange – ani na żaden wzmacniacz lampowy, więc super, że wzmacniacze Crush zostały stworzone z myślą o ludziach z ograniczonym budżetem. Kiedy byłem młodszy, na pewno chciałbym mieć jeden z nich – to świetne wzmacniacze. Kiedy widzę gitarzystów i basistów, których szanuję, używających jakiegoś sprzętu, od razu jestem ciekawy, żeby dowiedzieć się więcej. Orange projektuje i produkuje jedne z najlepszych wzmacniaczy i kolumn na świecie, a do tego są solidne, więc mam pewność, że mój sprzęt zrobi swoje.
Jaki jest najbardziej niezapomniany moment dla This Summit Fever?
Dla mnie to moment, kiedy podpisaliśmy kontrakt z Majestic Mountain Records – jako mężczyzna w czterdziestce, to ogromne osiągnięcie i chyba najbardziej pamiętny moment jak do tej pory. W 2025 roku nie jest łatwo dla zespołów na każdym poziomie istnieć jako coś więcej niż tylko hobby, i to też jest w porządku, ale zawsze marzyłem, żeby mieć album wydany i wyprodukowany na winylu. A widzieć filmy, na których ludzie na całym świecie słuchają go na swoich gramofonach, to po prostu szaleństwo.

Co czeka This Summit Fever w przyszłości?
Gramy koncerty na żywo, żeby promować nasz album, i mamy zaplanowane kolejne na później w tym roku oraz w 2026. Ponieważ nasz debiutancki album ukazał się dopiero w kwietniu 2025 roku, czeka nas jeszcze dużo pracy, żeby dotrzeć z nim do ludzi, więc to na pewno zajmie nam trochę czasu. Mimo to zaczynamy już pisać nowy materiał na kolejne wydanie.
